Ostatnio pojawiła się sprawa, z którą chyba Wikisłownikarze nie mieli jeszcze do czynienia (na Wikipedii to co innego ;)). Sprawa Pana T. przejdzie do historii Wikisłownika. Zawsze myślałem, że Wikisłownik tworzy się troszkę łatwiej od Wikipedii. Hasła tworzy się szybciej, łatwiej i przyjemniej. Nie trzeba znać nadmiernej ilości szablonów (a wszystkie kwalifikatory są intuicyjne) - wystarczy tylko kliknąć i mamy gotowy szablon hasła, do którego trzeba wpisać znaczenie i mamy stuba. Na Wikipedii inaczej patrzy się na stuby. Dla Wikisłownika, jak dla każdego normalnego słownika, najważniejsze jest znaczenie słowa. Ważny jest też prosty przykład użycia, którego wymyślenie nie powinno sprawiać nikomu problemu. Hasła z szablonem i tylko poprawnym znaczeniem (nawet niepodlinkowanym) nikt nie skasuje. Nie jest to specjalnie pożądane, ale lepsze znaczenie hasła niż brak znaczenia.
Okazuje się jednak, że Wikisłownik jest wciąż bardzo skomplikowany... Są użytkownicy, którzy mimo szczerych chęci i pragnienia rozwoju słownika, wykonują więcej szkody niż pożytku. Pytanie: jak długo można pouczać? Jak długo można wprowadzać kogoś w tak proste wydawałoby się utworzenie prostego hasła? Jak długo można chodzić za kimś takim na OZ, sprawdzać każdą jego edycję, poprawiać po nim i wpisywać mu w dyskusję co robi źle? Co innego, gdy jest to jakiś IPek, który z doskoku zrobi dwa hasła i znika, a co innego, gdy jest to zalogowany permanentny użytkownik, który swoimi edycjami wymusza na bardziej doświadczonych osobach pilnowanie jego działań niż zajęcie się rozwojem haseł. Czy potrzebujemy takich ludzi? Wydawałoby się, że nic z kimś takim nie można zrobić, bo jesteśmy wyrozumiali i wciąż mamy nadzieję, że może się w końcu nauczy.
Osobiście uważam, że nie potrzebujemy takich osób. Jeśli ktoś ma robić hasła, które wymagają praktycznie utworzenia od nowa, to niech niczego nie robi. Jeśli po miesiącu czy dwóch nie docierają do niego nasze uwagi, pouczenia, wklejane diffy itp., to czego można się spodziewać po kimś takim? Mamy go zaprosić na bezpłatne warszaty? Może filmik instruktażowy?
Rozwiązanie jest proste: zablokować. Ale czasem nawet blokada nie powstrzymuje. Dynamiczne IP to przekleństwo. Blok okazuje się gorszy, niż jakby działał zalogowany, ponieważ edycji IPeków jest dużo i praktycznie każdą trzeba sprawdzać. Jak na razie udaje się nad tym zapanować, ponieważ Wikisłownik toczy się dość wolno (ale stale :)). Jeśli jednak OZ przyspieszy, nie będzie czasu na całe masy tekstów instruktażowych w dyskusji użytkownika. Będzie jak na Wikipedii - raz, (ewentualnie: dwa, trzy), blok. Uczniowie podstawówek - do zeszytów!
22 czerwca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Szczerze mówiąc to nie dziwię się, że pojawiają się problemy z edytowaniem Wikisłownika. Mimo, że jestem już w miarę zaawansowanym edytorem MediaWiki to ilość szablonów, których trzeba użyć przy tworzeniu hasła zdecydowanie zniechęca mnie do edycji w tym projekcie.
Mylisz się. Szablony są użyte do "stałego szablonu hasła". Zamiast pozostałych szablonów typu {{lp}}/{{lm}}, {{rzecz}}, {{przym}}, {{czas}} można używać ''lp''/''lm'', ''rzecz.'', ''przym.'', ''czas.''. To bardzo ogranicza liczbę szablonów, które trzeba pamiętać. Takie kwalifikatory są intuicyjne. Podobnie jak ''zool.'', ''med.'' itp. Nikt nie powinien karcić, gdy nie użyjesz szablonów, choć dobrze jest, gdy ich użyjesz. Spróbuj przekonać się robiąc kilka haseł, bo chyba nie miałeś specjalnie okazji (nie widzę wkładu) :)
wyksztalcioch: według mnie nie da się uniknąć pewnego stopnia komplikacji, gdy hasła są dość rozwinięte. Spójrzmy z drugiej strony, na Wikipedię. Załóżmy, że ktoś interesuje się zespołem Feel, otwiera hasło do edycji i widzi wielki szablon - czyli infoboks. Też może się przestraszyć. Dopracowane hasła na Wikipedii mają to do siebie, że jest w nich trochę szablonów, a zazwyczaj jest tam infoboks. Na Wikisłowniku samo hasło jest takim infoboksem.
Tak naprawdę, żeby zacząć pracę nad Wikisłownikiem nie trzeba nawet wiedzieć, co to jest szablon; trzeba po prostu spojrzeć na kod strony inaczej i zobaczyć w nim formularz do wypełnienia. Tutaj można zobaczyć, ile trzeba wpisać do hasła, żeby było ok (wyróżnione na zielono). Dodam jeszcze, że jest to tak naprawdę więcej, niż trzeba, bo przykład nie jest absolutnie niezbędny. Jak widać, nie wpisuje się tam żadnych szablonów (ew. jeden - "język polski", jeśli tak na to spojrzeć).
To, że przestraszyłeś się szablonów, może być wynikiem braku "innego spojrzenia" na kod hasła (staramy się z tym radzić, zaznaczając w instrukcjach różnymi kolorami miejsca, które są "nagłówkami" "formularza" oraz "polami") - a może trafiłeś na rozbudowane hasła; cóż, myślę, że na to, że rozbudowane hasła mogą być mało czytelne, ciężko jest coś poradzić, czy to na Wikisłowniku, czy na Wikipedii. Na Wikipedii w dużym zakresie używane są tabele, których kod wygląda dla nowicjuszy strasznie - my akurat tego problemu nie mamy.
Co do tego, by szablony tworzące strukturę hasła (tzn. obowiązkowe) nie "straszyły", mam pomysł, na razie mglisty, by dorobić domyślnie "kolorowanie składni", w stylu np. gadżetu wikiEd.
Aha, straszny offtop zrobiłem. Główny problem z kolegą T. nie polega na tym, że pisze hasła myląc szablony itp. Mieliśmy już ludzi, którzy pisali dobrze, ale nie potrafili dopasować się do szablonu hasła i wychodził miszmasz. To tak naprawdę dla nas nie jest problem - trzeba posiedzieć nad taką osobą, tłumaczyć, tłumaczyć, tłumaczyć. Mam po moich doświadczeniach niewzruszoną wiarę w ludzi i myślę, że każdy z czasem i naszą pomocą jest w stanie nauczyć się technikaliów w stopniu zadowalającym.
Sytuacja jest taka, że nasz problematyczny użytkownik dość szybko opanował kwestie techniczne i tu do jego haseł nie możemy mieć zarzutu. Największym bólem głowy jest zawartość tych haseł, tzn. złe definicje słów, dziwne przykłady, dopisywanie słów używanych tylko w gronie przyjaciół albo wręcz własnego pomysłu. Plus ładowanie nagrań wymowy powodujących zgrzytanie zębów u paru osób zerkających na Ostatnie zmiany. W końcu - brak poprawy mimo próśb i napomnień.
Naprawdę na Wikisłowniku jesteśmy mili (przynajmniej ja mam takie wrażenie), ale w takich okolicznościach zaczynamy się zastanawiać, gdzie jest granica bycia sympatycznym.
Prześlij komentarz