Język połabski, używany przez Słowian na terenach od dzisiejszej północnej Brandenburgii do Dolnej Saksonii, jest językiem, w którym nikt nigdy nie pisał (a przynajmniej nic nam o tym nie wiadomo) i który zdążył wymrzeć, zanim zajął się nim ktokolwiek o wykształceniu językoznawczym (nadłużej przetrwał w odosobnionych wioskach plemienia Drzewian, ale w XIX wieku nikt już się nim nie posługiwał). Co wcale nie przeszkadza temu, by powstał np. słownik połabsko-angielski. Mowa tu o "Polabian-English dictionary" naszych rodaków Kazimierza Polańskiego i Janusza Sehnerta; istnieją zresztą słowniki po polsku i niemiecku, a nawet opracowania gramatyki. Jak to możliwe? Posiadamy źródła z czasów, gdy mówiono jeszcze po połabsku, i choć ich autorzy (z jednym małym wyjątkiem) nie posługiwali się opisywanym przez siebie językiem, obecni naukowcy są w stanie metodami porównawczymi zrekonstruować w pewnym stopniu mowę Słowian Połabskich.
Cała ta konstrukcja wydaje się po zapoznaniu się z okolicznościami zupełnie niewiarygodna, wręcz szarlatańska — a jednak udała się (choć należy pamiętać, że jest to przybliżone odtworzenie wycinka języka). Zobaczmy bowiem: słowa spisywali amatorzy zaciekawieni "egzotyczną" mową: filozof (sam Leibniz), matematyk, pastor oraz sołtys (jako Drzewianin jedyny Słowianin i jedyna osoba znająca język w tym towarzystwie). Słowniki były tworzone bardziej jako ciekawostka niż jako coś praktycznego (użytkownicy połabskiego mieszkali na wsi, musieli ze względu na okoliczności i tak znać niemiecki, więc dla Niemca nie było sensu uczyć się ich języka). Stosunek do połabskiego dobrze obrazuje sprowadzenie na dwór króla Hanoweru kobiety mówiącej w drzewiańskim połabskim — by jaśnie pan usłyszał dziwny język zanim ów zniknie. Badacze-amatorzy zapisywali słowa niemieckim alfabetem, tak, jak potrafili — bo nie wiedzieli, jak można by inaczej.
W sumie dość zabawne są problemy, jakie wiążą się ze stworzonymi przez nich słownikami. Przytaczane wypowiedzi nie zawsze są prawidłowo podzielone na wyrazy — co nie powinno dziwić, bo kto miałby robić rozbiór gramatyczny zdania: wypytywani niepiśmienni ludzie czy odpytujący Słowian, którzy często w ogóle nie rozumieli tego, co piszą? W jednym słowniku spisanym po francusku jest część dotycząca różnych zwrotów z języka codziennego; obok pytań po francusku pojawia się tekst po połabsku — ale tekst odpowiedzi zamiast tłumaczenia pytania. Ot, najwidoczniej odpytywani ludzie nie dogadali się z badaczem, co chce uzyskać (od razu przychodzi mi na myśl Świat Dysku Pratchetta i góry "Nie Wiem", "Jakaś Góra", "Twój Palec Idioto", pozostałość po odkrywcach zapisujących fonetycznie odpowiedzi tubylców na pytania o okolicę).
Jeden z autorów słowników z tamtych czasów, pastor von Jessen, wspomniał o problemach, jakie napotkał w trakcie pracy. I tu zaczyna się zabawa: znającymi połabski byli prości ludzie żyjący na wsi. Mało ich obchodziła pomoc w jakichkolwiek "badaniach": od poniedziałku do soboty ciężko pracowali i nie mieli na nic czasu, a w niedzielę chcieli mieć po prostu święty spokój. Pastor był więc w kropce i dopiero po długich staraniach znalazł jednego chłopa, który zgodził się z nim regularnie rozmawiać. I całe szczęście, bo inaczej nie było by słownika von Jessena, uznawanego ze względu na staranność pastora za jedno z najważniejszych źródeł wiedzy o połabskim. Autorzy "Polabian-English dictionary" czynią na podstawie koncentracji słownictwa wokół różnych tematów obserwację, że Drzewianie, jako prości ludzie, mieli w języku słowa tylko na to, czego sami doświadczali, natomiast bardzo mało na tematy abstrakcyjne itp. Wyliczają więc rzeczy, które składały się na życie typowego Słowianina na tych terenach (cytuję z pamięci): "uprawa roli, las, owoce leśne, ptaki; jedzenie, picie, handel, walka, wojna, prostytucja". Ciekawe, prawda? Wśród brakujących słów wymieniają… krzesło — ubodzy Drzewianie w domach siedzieli na ziemi, krzeseł nie mieli, więc też i na nie określenia. Ostatecznie określenie na krzesło zostało zapożyczone do połabskiego z niemieckiego.
Ciekawe, jak dużo słowników powstało w ten sposób: wyjeżdża naukowiec na głęboką prowincję, chodzi za autochtonami i uprasza ich o poświęcenie chwili czasu, a w końcu głowi się, jak zapisać, co usłyszał, bo odpytywany nie jest w stanie mu pomóc. Hej, ktoś narzekał, że jest trudno tworzyć Wikisłownik?
22 stycznia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz